Wszystko dzisiaj sprzysięgło się przeciw Wilkom Morskim. Godzinę przed rozpoczęciem meczu nad Starą Łajbą pojawiły się ciemne, ciężkie chmury z których zaczęło lać jak z cebra i nie przestało do końca spotkania. Niekorzystna aura miała wpływ na frekwencję, nawet część fanów która była szczęśliwymi posiadaczami wejściówek, zrezygnowała z oglądania widowiska z trybun i zasiedła w suchych miejscach przed odbiornikami TV. Stadion zapełnił się tylko w połowie... niespotykane w Szczecinie, jak na takiej rangi spotkanie... czas chyba pomyśleć o zadaszeniu obiektu...
Wataha zagrała z Barcemarkami jeden z najlepszych swoich meczów z tą drużyną w ostatnim okresie, jednak przeciwnik był znowu skuteczniejszy. To co nie wpadło do bramki przeciwnika, a trochę tego było... wpadło, niestety do bramki naszej. Zaczęło się od przypadkowego, tradycyjnego już w tym klasyku, rzutu karnego dla rywali. Panzeri strzelił, Morientes wyciągnął się jak struna i nie dosyć, że nie zdołał obronić, to doznał poważnej kontuzji, musiał zejść z boiska (przerwa w grze potrwa 22 dni), zastąpił go godnie wychowanek klubu Krzysztof Wultański, który spisywał się bardzo dobrze, jednak w sytuacji sam na sam z Panzeri nie dał rady i napastnik gości ustalił wynik spotkania na 0:2.
Chóralnych śpiewów po meczu nie było, zmarznięci i przemoczeni najwierniejsi fani Watahy, przez zaciśnięte zęby syczeli tylko:
PRZEKLĘTY KUBAŃSKI SZLAK
niedziela, 12 lutego 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz